Witaj w Hogwarcie

Sieć Fiuu

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

22. Gałąź i róg

18. 02. 2013 r. PONIEDZIAŁEK 

   - I co? - Boorack uniósł brwi. - To wszystko? 
   Victoire otworzyła usta, ale natychmiast je zamknęła. Boorack znowu zaczął przechadzać się wokół swojego biurka, na którym leżały porozwalane listki mięty suszone w pierwszej kwadrze księżyca, dwa pudełeczka z bezoarem w proszku i kilka pęczków włosków kocimiętki. 
   - A gdzie parścina? Nektar z rzodkiewek słodkowodnych? Czy moje polecenie nie było wyrażone jasno? 
- Przepraszam, ale... 
- Nie przepraszaj Glam, nie przepraszaj! Ja wiem, to po prostu zwykła ignorancja i lenistwo, dość typowe dla uczniów na waszym poziomie... 
- Ale panie profesorze, te składniki nie były dostępne w aptece - przerwałam mu. 
- Nie przerywaj Glam, jeśli nie chcesz mieć szlabanu... - Poprawił papiery na swoim biurku, chyba kartkówki czwartoklasistów. - A więc tylko to macie na swoje usprawiedliwienie? 
- Przepraszam, ale czy to nie jest już wystarczające usprawiedliwienie? - poirytowała się Vi.
- Nawet jeśli, to jakim tonem Weasley? - teraz to Boorack przemówił z wyraźną irytacją. - Jak to nie były dostępne? 
- Nie były, bo nektar z rzodkiewek słodkowodnych należy do Substancji Niewymienialnych Klasy C, a parścina... 
- Dobrze, dosyć Weasley, przecież znam prawo! - Stanął za biurkiem. 
- W każdym razie zdobycie ich jest praktycznie niemożliwe - ciągnęła Vicky. - Przynajmniej przez małoletnich, nie w pełni wykwalifikowanych czarodziejów.
- Przepraszam... - wtrąciłam się. I znowu zdanie skierowane do Booracka zaczynające się od "przepraszam"... Ale z nim widać nie da się inaczej. - Skoro znał pan prawo i wiedział pan, że te składniki są niedostępne, to czemu zlecił pan nam ich zdobycie? 
- Bo mi je ukradłyście! 
- Ale przecież wiedział pan, że i tak ich nie zdobędziemy! - włączyła się Vika. - A może gdyby nam pan powiedział jak je pan zdobył wcześniej, to zdołałybyśmy... 
- Nie, nie zdołałybyście, bo nie macie ukończonych siedemnastu lat! Ciąży na was Namiar! 
- To znaczy, że zdobył je pan nielegalnie? - palnęła Victoire. 
   Twarz Booracka z różowej zrobiła się ceglasta. 
- Co? Sugerujesz, że JA jestem przestępcą?! Członek ciała pedagogicznego?! Nigdy bym się po tobie nie spodziewał, Weasley... A, ale w końcu to ty wysadziłaś mój gabinet w powietrze! I wiesz ile trwał remont? Chyba miesiąc, jak nie więcej! Ale już dosyć, szlaban, dzisiaj u mnie o osiemnastej! A teraz żegnam! 
- To znaczy, że podwyższy nam pan oceny? - spytałam. 
   Ale Boorack już wywalił nas ze swojego gabinetu, tak że wpadłyśmy prosto na Teddy'ego, który stał tuż za drzwiami. 
   - I co?
- Nic, poza tym, że mam szlaban - powiedziała Vi.
   A potem poszłyśmy na obronę przed czarną magią z gryfonami. 
   - Ale mi się zdaje, że jest już lekcja! - tymi słowami Elfiatka uciszała rozwrzeszczanych gryfonów, którzy wybrali sobie akurat ten moment by zaśmiewać się z beznadziejnego kawału Sandry. - Proszę o spokój. Jak zwykle zaczniemy od wypisania kilku definicji... 
   Przez klasę przebiegł jęk męczeństwa. Zamoczyłam pióro w kałamarzu i zaczęłam wypisywać zaklęcia przydatne przy spotkaniu z kappą dyktowane przez Elfiatkę, gdy nagle papierowy ptaszek pacnął mnie w głowę. 
   - Kappy... - mruczał pod nosem Quirke, który jak zwykle musiał udawać, że zna się na programie nauczania. - A kiedy będziemy uczyć się uroków obronnych przeciw ludziom? 
- To za rok, Simpson - odparła spokojnie Elfiatka, w czasie gdy ja wywaliłam papierowego ptaszka do tyłu. - A teraz pisz, bo ja cię za pióro nie będę trzymać!
   A potem zaczęła się lekcja praktyczna. 
   Po zajęciach, ja i Victoire ostatnie wyszłyśmy z klasy, a gdy weszłyśmy do Wielkiej Sali wszyscy już tam byli. Usiadłyśmy przy stole obok Fiffie i Dominique, które natychmiast nachyliły się ku sobie i zaczęły gadać jak najęte, wszystko przez to, że ostatnio Nannah postanowiła im opowiedzieć jak to "obściskiwałam" się ze Spellem na Sylwestrze. Uch!
   Oczywiście tam gdzie Fiffie i Dominique, tam też Matthew i Jake, którzy jak zwykle ględzili coś od rzeczy. Po chwili podszedł do nich też ten ślizgon z drugiej klasy, co się tak często przy nich kręci. Oczywiście Fiffie nie zadała sobie tego trudu by nam go przedstawić. 
   Sądząc po tym co paplał ten ślizgon, Fiffie i Domie nie zamierzały jak zwykle na obiedzie iść z nami do Cristal... Szkoda! Ja i Victoire poszłyśmy do dormitorium, wygrzebałyśmy pelerynę niewidkę Brendy z jej tajemnej skrytki za baldachimem łóżka, po czym wyszłyśmy z Zamku. 
   Cóż, pogoda raczej nie była lepsza niż w niedzielę, chociaż wczoraj po drodze do Hogsmeade tak ją zachwalałam. Niebo było szare, trawa zgniła, resztki śniegu wymieszane z błotem, a drzewa łyse i ponure, gdy między ich gałęziami świszczał wiatr.
   Ja i Victoire mocniej zawiązałyśmy szaliki na szyjach, po czym zaczęłyśmy kierować się ku chatce Hagrida by za nią założyć pelerynę. Problem w tym, że Hagrid właśnie tam był. 
   - O! - zawołała Vika. - Cześć, Hagridzie! Strasznie wietrzny dzień, prawda? Co robisz na takim chłodzie?
- A wy cu robicie na skraju lasu? - spytał się nas podejrzliwie. 
- A spacerujemy sobie - odparłam beztrosko, ale zaraz zamilkłam, bo Hagrid wyprostował się i wtedy zobaczyłam dwa paskudne rozcięcia na jego czole, które wciąż trochę krwawiły. 
   Aż podniosłam rękę do ust. 
- Hagridzie, co ci się stało? 
- Co? - Hagrid się zdziwił. - A, to! E tam, już bywałem gorzej poraniony! Na przykład jak nas wysyłali do olbrzymów w II Wojnę... Ale to tam nic takiego, okład ze smoczego kotleta i będzie po krzyku... 
- Ale to wciąż krwawi! - zauważyła Victa. - Może lepiej niech pani Pomfrey to obejrzy?
- Wcale nie krwawi tak mocno. - Szybko wytarł strużkę krwi, która spłynęła mu na brew. - I nawet mnie nie boli... 
- Okład z torfowca! - zawołała tymczasem Vi. - To pomoże, pełno go rośnie w lesie... 
   Hagrid przestał ocierać sobie krew z oczu i spojrzał na nią. 
- A skąd ty wiesz, że pełno torfowca rośnie w lesie? 
- Eeee... no... - Victa na chwilę straciła rezon. - Przecież... mówiłeś nam o tym!
- Serio? Jakoś ni pamiętam... Może i tak, cholibka... 
- To co ci się właściwie stało? - podjęłam. 
- Aaaa... no nic... Gałąź mnie trafiła jak łaziłem po lesie... 
- Gałąź cię trafiła? Jak łaziłeś po lesie? - Victoire uniosła brwi. 
- No... A co ty taka ciekawska!
- A nic... To mu już pójdziemy... Á revoir! 
   I kiedy się odwrócił, szybko narzuciłyśmy na siebie pelerynę. 
   Już dawno odkąd straciłyśmy niewidkę Teddy'ego, tak łatwo nie łaziło się nam po Zakazanym Lesie. Zdawało mi się, że bez ciągłego sprawdzania czy nie śledzi nas żaden złowrogi zwierzak, dotarłyśmy do Kryjówki dwa razy szybciej niż zwykle. W końcu zaczęłyśmy przedzierać się przez krzaczory. 
   W Kryjówce Cristal nie było, co ostatnio dość często się zdarza. Wtedy nadchodzi moment, którego trochę się boję, ale równocześnie go uwielbiam. Victoire zaczyna ją po prostu wołać. Jej srebrzysty głos roznosi się echem po lesie, tworząc chór wołający wciąż Cristal, Cristal, Cristal... Potem nadchodzi chwila grozy, kiedy to zaczynamy się obawiać, że zamiast naszego jednorożca z krzaków wyskoczy na nas włochaty zwierzak z kłami, ale po minutce srebrny łeb Cristal wyłania się spomiędzy drzew i wszystko jest w porządku. W końcu to zakątek lasu nie zamieszkany przez żadne większe stwory, jedynie strasznie zarośnięty przez wnykopieńki, czyli dziwaczne pniaki, których macki zaatakowały już kiedyś Fiffie, a co najwyżej mogą nam tu jeszcze zagrozić szpiczaki, gdyby nie bały się bardziej nas niż my ich, o ile w ogóle się ich boimy. 
    Tak się stało i tym razem. Po chwili usłyszałyśmy odgłos kopyt i srebrny mały koń podszedł do nas lekko kulawym krokiem, po czym jak zwykle na przywitanie położył łeb na ramieniu którejś z nas. Tym razem to byłam ja.
   - Hej, Cristal... - powiedziałam, wtulając się w jej lśniącą grzywę i głaszcząc po głowie, a ona zarżała cicho. - Jak tam noga? 
   Victoire już pochylała się, żeby sprawdzić bliznę po ranie. 
- Już prawie znika - uradowała się, wstając. 
   Odsunęłam się od jednorożca. 
- Popatrz, co tu mam! - Po czym wyjęłam z kieszeni kilka kostek cukru. Nawet nie wiecie jak Cristal uwielbia cukier! Ona chyba najchętniej zjadłaby kostkę wielkości chatki Hagrida. 
   Wystawiłam w jej stronę otwartą dłoń, a ona zaczęła jeść mi z ręki. Potem zabrałam się za wyczesywanie liści i drobnych gałązek z włosów Cristal, co także bardzo lubiła. W tym czasie Victoire rzucała na bliznę dodatkowe zaklęcia, których nauczyła się od pani Pomfrey podczas swojego szlabanu w Skrzydle Szpitalnym. 
   Nagle natrafiłam grzebykiem na coś twardego. 
   - Victoire...
- Tak?
- Chodź tu i zobacz! 
- Co? Nie widzisz, że jestem zajęta? - żachnęła się. 
- Chodź, bo zaraz zacznę śpiewać pieśń twojej śpiewającej walentynki! 
- O, nie! 
- Sama tego chciałaś. Ma oczy niebieskie jak wątroba drozda...
- Dobra, cicho! - Szybko poderwała się z miejsca. - No więc? 
- Zobacz. - Odgarnęłam grzywę Cristal, a Victoire aż krzyknęła. 
- Rożek! 
- No!
- Mały rożek! 
- No, mały rożek, mały rożek! Tylko się zbytnio nie podnieć! 
- Ale Pocky, to wspaniale! Cristal, jesteś już dorosła! 
- Wcale nie jest jeszcze dorosła - zauważyłam.
- Ale zaczyna już dorastać... Wiesz w ogóle ile róg jednorożca ma magicznych właściwości? 
- Fiffie ma rdzeń w różdżce z rogu jednorożca! 
- Naprawdę? Ja mam włos. - Spojrzała na zegarek. - Och, zaraz skończy się czas wolny... A musimy jeszcze powiedzieć Domie i Fiffie...
- A za ile skończy się dokładnie? 
- Za dwadzieścia minut. 
   Pożegnałyśmy wiec Cristal, po czym z powrotem nałożyłyśmy niewidkę Brendy. Droga powrotna zajęła nam zaledwie piętnaście minut. 
   - Co one teraz mają? - spytałam się Vi, gdy stanęłyśmy w sali wejściowej. 
- Chyba wolne. 
- Te pierwszaki... 
   Szybko pobiegłyśmy schodami do Wieży Ravenclawu, gdzie one oczywiście były. 
   - Fiffie, Di! - zawołałyśmy, ale dopiero potem zorientowałyśmy się, że siedzą z nimi Matthew,  Jake i ten ślizgon! To już się robi wkurzające... 
- Co? - spytały się Fiffie i Dominique. 
- Czy możemy porozmawiać... na osobności? - powiedziała Vicky znacząco. 
- Eee... no dobra! - I poszły z nami w kąt pokoju wspólnego, który był najspokojniejszy, bo służył do uczenia się. 
- No? O co chodzi? - zapytała Domie z ciekawością. 
- Byłyśmy u Cristal... 
- O, jak dawno u niej nie byłam! - przerwała mi Fiffie. - Chyba od schowania pufka Brendy... 
   Ja i Vic spojrzałyśmy po sobie z uniesieniem brwi. 
- Więc do rzeczy... Byłyśmy u Cristal... 
- To już wiemy - rzekła Di.
- Dowiesz się więcej, jak nie będziesz przerywać! - syknęłam. - No więc byłyśmy u Cristal i zgadnijcie co się stało! 
- Zeżarł ją złowrogi zwierzak? 
- Wyrósł jej rożek! 
- Co?!
- Ciiiicho...!
- Rożek? Ale że gdzie? 
- No na głowie, a gdzie indziej mógł wyrosnąć twoim zdaniem? 
   Dominique wzięła głęboki oddech. 
- To znaczy, że Cristal ma dziś urodziny! 
- Jak to... - Teraz to ja i Vika się zdziwiłyśmy. 
- A tak to, przecież jak ją poznałyśmy, to była srebrna i nie miała rogu, co znaczyło, że miała trzy lata, tak? A róg wyrasta w wieku czterech! 
- Lecimy do niej - zdecydowała szybko Fiffie i już miały wybiec z pokoju, kiedy je zatrzymałyśmy. 
- Ej, halo, halo - podałam im torbę, do której Victa upchnęła pelerynę niewidkę Brendy. - Może by się tak trochę wyposażyć, co?
- Och, dzięki... To pa! 
   I wybiegły z pokoju wspólnego krukonów, a do nas od razu podeszli Matthew, Jake i ślizgon. 
- Możecie nam powiedzieć, gdzie je wysłałyście? - zastrzelił nas pytaniem Matthew. 
- W zasadzie to jedyne co możemy ci powiedzieć, to "nie twoja sprawa" - odparłam z namysłem, a Matthew zrobił się cały czerwony i odszedł razem z dwoma pozostałymi. 
   A potem zadzwonił dzwonek na transmutację. 
   I znowu zamienianie porcelanowej cukiernicy w ropuchę.
   - No więc - zaczęła Minerwa, gdy wszyscy już wleźli do klasy - wiecie co robić... Macie czterdzieści pięć minut na wyczarowanie ropuchy z cukiernicy, a komu uda się to zrobić choć w połowie, stawiam ocenę Powyżej Oczekiwań. 
- A nie Wybitnego? - rozczarował się Quirke. 
- Wybitnego otrzymuje się za pełne umiejętności, Simpson - rzekła McGonagall sucho. - Ale jeżeli nie rozbijesz swojej cukiernicy do końca lekcji, jestem skłonna cię za to wynagrodzić najwyższą oceną.
    Przez klasę przeszedł słaby śmieszek. McGonagall machnęła różdżką, a wtedy na jej biurku pojawiła się klepsydra. 
- Macie czterdzieści pięć minut - powtórzyła, machając ponownie różdżką, a przed każdym pojawiła się cukiernica. - Czas start! 
   W klepsydrze pierwsze ziarnko piasku spadło na niższy poziom. Julia i Quirke najszybciej ze wszystkich zaczęli czarowanie i już po chwili trzask dobiegł ze stolika Quirke'a, kiedy jego cukiernica rozłupała się na dwie połowy. 
   - No i po twoim Wybitnym - skomentował głośno Seth, a cała klasa wybuchnęła śmiechem. 
   McGonagall przechadzała się po klasie oglądając wyniki naszej pracy. Tylko Julii udało się coś uczarować, ale jedynie to, że jej cukiernica zaczęła niespodziewanie rechotać. 
   - Jak myślisz, dlaczego Hagrid się tak poranił? - zagadnęłam cicho Victę. - Sądzisz, że to naprawdę gałąź? 
- Och, no nie wiem - odparła Vi, różdżką ściągając z blatu cukier, który niespodziewanie wyskoczył z jej cukiernicy. - A może to ten jego brat olbrzym? 
- Przecież on nie bije Hagrida... - rzekłam. - W końcu odkąd go znamy nic go nigdy nie zraniło, więc czemu miałoby teraz? 
- Glam! - usłyszałam nagle głos McGonagall tuż nad swoją głową. - Przestań gadać i skup się na zaklęciu, bo inaczej przesiądziesz się do Lariesona! 
   Szybko umilkłam, ale mimowolnie spojrzałam się na ławkę Simona. 
   Udało mu się wyczarować ropuchę. 



_____________________________


Życzenia dla Cristal z okazji urodzin ❤
Gratulacje dla Simona za wyczarowanie ropuchy ❤
NIEgratulacje dla Hagrida za poranienie się "gałęzią"❤
NIEGRATULACJE dla Booracka za całokształt jego charakteru <bez serduszka>
I w ten oto sposób skomentowałam wszystko za Was...
Ale i tak komentujcie! 

Nox/*

~ Tita Pocky 

10 komentarzy:

  1. Skoro za nas napisałaś to po co się wysilać? Żartowałam, przecież to Twój wpis!
    No więc zaczne od Buraka. OKROPNY HAM! KMPLETNY DUPEK! BURAK!!!! Dziewczyny powinny go wypierdzielić z Zamku! Kto dał mu prawo do nauczania!? Niech pójdą na skargę do McGonnagal !
    No i może w końcu będą mogły przestać narażać KOLEJNY szlaban dla Cristal.
    No i wszyscy mamy nadzieję, że Pocky będzie z Simonem.
    No to pozdrawiam i życzę czasu na pisanie
    ~ Cam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha każdy chciałby wywalić Booracka z budy, ale niestety ma on jeszcze do odegrania rolę w tej historii...
      Dziękuję ^^
      ~ Tita Pocky

      Usuń
  2. Wcale bym się nie zdziwiła gdyby rzeczywiście te składniki BURAK zdobył nielegalnie. W końcu jest on niespełna rozumu i w dodatku chyba miał nieudane dzieciństwo skoro się tak na innych wyżywa. -_- Darzę go naprawdę tak szczerym uczuciem, jak nikt inny. Uczuciem nienawiści.
    Cristal nam dorasta *_* :D
    Uwielbiam Pocky za takie dogadanki.
    Czekam na nn, naprawdę coraz bardziej wciąga Twój blog.
    incaligo
    PS Mogę liczyć na to, że znów będzie więcej mojego "wspaniałego Pana T"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że Boorack coraz bardziej traci na popularności... Ale to chyba dobrze xd
      A "Wspaniały pan T" będzie teraz znikać i się pojawiać, ale czekaj, a wkrótce i to się wyjaśni...
      Dziękuję bardzo!
      ~ Tita Pocky

      Usuń
  3. Hej, haj, Hello!
    Powiedz mi czemu tylko ja jestem takim geniuszem i przegapiam tyle notek? Tak, wiem. Nie musisz bić brawa.
    Burak jest kompletną świnią z niedorozwiniętą umysłowo z IQ mniejszym niż poniżej przeciętnego i mogę się założyć, że jest przestępcą! Zapuszkować go w Azkabanie i wywalić z Hogwartu!
    A Cristal życzę sto lat i wysyłam krem do rogów Pomaga zachować zdrowy róg przez dłuższy czas xD
    Ciekaww kim jest ta "gałąź" co uderzyła Hagrida... Ciekawe, ciekawe...
    Pisz dalej i to szybko!
    - Izi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cristal grzecznie dziękuje za krem do rogów ❤
      Boorack wlepia Ci szlaban za arogancję i brak szacunku wobec nauczyciela
      Hagrid nadal utrzymuje, że to była gałąź...
      ...A Tita Pocky bynajmniej nie bije Ci brawa, że opuściłaś tyle notek!
      No nic, dzięki za komentarz ~ Tita Pocky

      Usuń
  4. Przepraszam, przepraszam, przepraszam za to, że tak dawno mnie tutaj nie było! Ale ten, już jestem i nadrobiłam wszystko (prawie zarwałam kolejną noc, ale jednak poszłam spać przed piątą i dokończyłam czytać, kiedy się obudziłam, bo już serio trochę padałam na ryj. ale ciężko było mi się oderwać od lektury. X'D)
    Okey, może coś jest ze mną nie tak, ale ja tam nawet lubię Booracka. Znaczy wiadomo, że to burak, ale jest... ciekawy. Bez niego byłoby ODROBINĘ nudniej.
    Hm, zastanawia mnie co naprawdę stało się Hagridowi.
    Pozdrawiam, Alister

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boorack jest w gruncie rzeczy bardzo ważną postacią, także... No, ale to się jeszcze z czasem okaże.
      Miło mi, że powróciłaś! ^^
      Pozdrawiam ~ Tita Pocky

      Usuń
  5. Zostałaś nominowana do LBA! Szczegóły u mnie rozdzielonetrio.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Trochę spóźniona, ale jestem! Byłam u Dziadkòw, a oni nie mają Internetu, dlatego teraz mam pełno wpisów do nadrobienia...
    Wszystkiego Najlepszego z okazji urodzin Cristal!!! I zaczyna jej rosnąć róg! Dorasta nam dziewczyną, w właściwie klacz, czy jak tam się mówi na samicę jednorożca.
    I dlaczego Julii nie udało się zmienić cukier nich w ropuchę?? Powinno jej się udać!
    Ciekawe co to za "gałąź" przysłała Hagridowi.
    No i czy ten Boorack się w końcu odczepi cholibka?! Śmiesznie by było jakby Boorack junior też się podkochiwał w Vic. Boorack Senior nie byłby zadowolony ;)
    Do napisania
    ~MrocznaKosiarka

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli sądzisz, że w dobie komputerów sztuka komentowania zanikła... (zwłaszcza wśród czytelników), to niezawodny znak, że jesteś
MUGOLEM❣