piątek, 15 maja 2015

12. Kto był na meczu, a kto nie był

   21. 10. 2012 r. NIEDZIELA

   Odkąd profesor McGonagall obwieściła wszem i wobec o niewinności Teda Lupina, w szkole jakby się uspokoiło i nawet dociekliwi krukoni przestali dręczyć Dominique o prawdziwego winowajcę. W końcu dzisiaj od napadu w gabinecie profesora Booracka minął cały miesiąc. Teddy już przestał wkurzać się na Spella Wooda za wydanie go dyrektorce, choć nie można powiedzieć, by zostali wielkimi przyjaciółmi. Raczej powrócili do swojej poprzedniej postawy: nie przepadali za sobą, ale też się nie kłócili. Tylko Irytek, który po swoim bombardowaniu gdzieś tajemniczo zaginął, nie powrócił jeszcze, aby w szkole było jak zwykle.
   No i jeszcze wystąpił nowy problem w krągłej postaci profesora Booracka.
   Ponieważ Boorack, odkąd przyznałyśmy się przed nim, stał się po prostu nieznośny! Jako prymuska na jego lekcjach, nigdy jeszcze nie poznałam go od tej strony, tak bardzo znajomej mojej siostrze Nickie.  Teraz Boorack w zemście stawiał nam o jeden stopień mniej niż na to zasługiwałyśmy. Przy czym w mojej sytuacji nie było jeszcze tak źle, utrzymałam się w ocenach pozytywnych, za to Victoire, która z eliksirów zawsze miała Zadowalający, teraz przez tego durnia Booracka zjechała na Nędzny!
   Tak więc dzisiaj poszłyśmy do Booracka aby mu oznajmić, że tak po prostu nie może być! Zgodził się na to, że podwyższy nam z powrotem oceny, ale za to wymyśli nam inną karę. A potem poszłyśmy na mecz.
   Był to pierwszy mecz quidditcha w tym sezonie, krukoni przeciw gryfonom, którzy w zeszłym roku jak zwykle roznieśli wszystkie pozostałe domy. Ja i Victoire szłyśmy na trybuny Ravenclawu raczej w dosyć ponurej atmosferze tuż po rozmowie z Boorackiem; jednak szybko zapomniałyśmy o troskach, kiedy tłum puchonów, ślizgonów, gryfonów i krukonów zwalił się na nas w drodze na stadion.
   - Lepiej się pospieszmy - Victa chwyciła mnie za łokieć i wciągnęła w tłum, może dlatego, że zobaczyła nieopodal Fiffie i Dominique. Bo one do tej pory nie przyznały się Boorackowi, przez co całą swą złość skupiał tylko na nas! I chociaż ja i Victoire dałyśmy im w tym względzie wolną wolę i utrzymywałyśmy, że nie jesteśmy na nie obrażone - to i tak jakoś obie nie miałyśmy ostatnio ochoty do rozmowy z nimi.
   I tak, w tłumie ludzi wpadłyśmy na Quirke'a.
- Przepraszam, widziałyście gdzieś może Julię? - zapytał z wrodzoną krukońską mędrkowatą uprzejmością. Spojrzałyśmy po sobie.
- Julia? - powiedziała Vika wolno - Chyba została w Zamku. Twierdzi, że szkoda tracić czas na mecz, skoro podczas niego Hogwart jest pusty i stanowi idealne warunki do nauki.
- O-och - Quirke miał  dosyć zawiedzioną minę. - W takim razie pozwolę sobie pójść z wami!
- A Ivo i Seth? - zapytała Vika.
- Oni są przecież w naszej reprezentacji!
- A Simon?
- On jest dziwny, idę z wami.
- Nie idziesz! - obruszyłam się.
- A to dlaczego? - nadął się Quirke. Spojrzałam na niego z uniesieniem brwi.
- A dlatego, że nie wytrzymamy całego meczu w twoim paplającym uczone nauki towarzystwie! Poza tym - rzuciłam Victoire ukradkowe spojrzenie - nie ma o czym mówić, bo i tak jak usiądziesz z Victą, zostaniesz zjedzony żywcem.
Victoire poróżowiały policzki kiedy spojrzała na mnie karcąco. Jak zwykle nie spodobało jej się to, że przypominam jej o gronie zazdrosnych o nią chłopców, gotowych w każdej chwili zabić w obronie jej godności. Niepotrzebnie jednak się denerwowała, skoro Quirke, unoszący się ponad wszelkie sprawy przypisane jako typowe dla wieku dojrzewania, i tak nie zrozumiał o co mi chodzi.
- Może lepiej idź uczyć się do Zamku razem z Julią - Viki zastosowała najlepszy sposób na pozbycie się Quirke'a. - I tak nie możesz popisać się wiedzą na temat quidditcha.
- Właściwie... - Quirke stał przez chwilę jakby w zastanowieniu, po czym ruszył w stronę Zamku, przepychając się przez tłum uczniów, wyraźnie patrzących na niego jak na wariata - Nauka wymaga poświęceń!
  Victoire tylko wzruszyła ramionami.
  Zaczęłyśmy wspinać się po drewnianych schodkach na trybuny Ravenclawu. Kiedy już usiadłyśmy w najwyższym rzędzie, dopiero po chwili zorientowałam się, że obok nas siedzą Nannah Stone i Jake Pattinson z klasy Fiffie i Domie.
- Widziałyście gdzieś Matthew? - zapytał natychmiast Jake, jakbyśmy to my się z nim zadawały, a nie nasze młodsze siostry.
- Nie - odpowiedziałyśmy.
  I w tym momencie ku nam przecisnęła się okrągła postać Bacy Phellps.
  Och, nieeeeeee...
- Może się przesiądziemy? - mruknęła do mnie Vi.
Ale wszystkie miejsca były już pozajmowane. Bacy z trudem wcisnęła się między Nannę a Jake'a.
- Czecho Lecho! - zarechotała. - Już zaczęli?
- Jeszcze nie - syknął Jake.
   Bacy rozejrzała się po wszystkich trybunach.
- A gdzie tutaj rozdają przekąski?
- Wiesz... Nikt nie przyniósł pieczonego hipogrfa, więc chyba nie masz na co liczyć.
- Hipogryfa? A to dobre! - To Brenda podeszła do nas i wcisnęła się między mnie a Viki zupełnie jak Bacy między Nannę a Jake'a. Jednak szybko poderwała się z wrzaskiem, kiedy ropucha Victy Kiriaka wskoczyła jej na kolana.
- Kiriaka! - zawołała Viki i rzuciła się na ziemię, by jej szukać. I w tym właśnie momencie Leah Jordan, ciemnoskóra komentatorka quidditcha, słynąca ze swojego  znudzonego tonu kompletnie nie pasującego do emocjonujących relacji z gry, postanowiła rozpocząć mecz.
- I przywitajmy oklaskami pełnymi uwielbienia jak zwykle złoty skład drużyny Gryffindoru...
   Victoire wyłoniła się spod ławki.
- Kafla natychmiast przejmuje, jakże by inaczej, ściągający gryfonów, podaje do Cala Collinsa...
   Wychyliłam się do przodu. Ścigający w szkarłatnych szatach śmigali w powietrzu, już na początku gry nie dopuszczając nikogo do czerwonej piłki. Wśród nich, niejaka Cecillia Lover, wyraźnie zachowywała się tak jakby odgrywała przed widzami balet Jezioro Łabędzie.
- Cecillia Lover chyba nawaliła się napojem miłosnym przed meczem,  bo zaraz spodnie z miotły. Teraz próbuje chyba rzucić kaflem, ciekawe czy coś z tego wyjdzie. I jak zapowiedziałam... Gryfoni, łapcie tę durną piłkę!
   Ale tym razem krukoni okazali się być szybsi.
- Jest! - zawołała nagle Vika, znowu wyłaniając się spod ławki.
- Co, kto strzelił?! - wrzasnęła Brenda.
- Chodziło mi o Kiriakę... - wyjaśniła Victoire.
- Ropucha? - zainteresowała się Bacy. - Słyszałam, że Francuzi zjadają takie żaby jak ta!
- E... serio?
-... Demelza Robins podaje do Sherry Power, Power jest poza zasięgiem tłuczków, tak nawiasem to jeden z nich trafił właśnie w Shreka Dankey... Power jest już przy pętlach, wymija McRidera, debilu, zablokuj ją...!
- Jordan! - zawołała profesor McGonagall.
- I oto genialna i przyprawiająca o omdlenie nasze kochane dziewczęta, brawurowa obrona Spella Wooda...
- Spell?! - krzyknęła nagle Nannah, podrywając się z miejsca. - Gdzie?
- Co? - spytała Victa.
- Tam - zgrzytnął zębami Jake, podając Nannie lornetkę.
- Kafla przejmują krukoni, teraz ma go Shre... nie, upuścił go, Power go łap... też upuściła, ludzie co z wami! Ach, ten oszołom Ivo Rogers...
- Jordan!
-... trafił tłuczkiem w Cala Collinsa, zdaje się, że leci mu krew...
   Zobaczyłyśmy jak Cal leci zygzakiem na ziemię z zakrwawionym nosem.
-... i Cecillia Lover jakimś cudem zesłanym z niebios złapała kafla, tylko go nie upuść... robi pętlę, wymija tłuczek... i jeszcze drugi... i... zaraz... znicza? No nie ważne... Przelatuje nad Shrekiem... Dalej Lover, strzelaj amorze!
   Lecz strzała amora nie trafiła.
- Obrońca krukonów, Terry Star, chyba naprawdę może czuć się gwiazdą i to nie tylko z powodu piątego miejsca na liście stałych klientów pani Pince... Ale teraz Ralph Winskey przejmuje kafla, chyba jednak gryfoni zdobędą gola, nie zapominajmy, że oni i tak wygrają...
   Ale w tym momencie tłuczek odbity przez Iva trafił Ralpha prosto w łeb. Teraz kafla złapała Sherry Power i poszybowała w stronę Spella Wooda.
- Dawaj Sherry! - zawołał ktoś i dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że rząd pod nami siedzi Mark Tower.
- Sherry Power z pewnością wygląda dziwnie siedząc na czymkolwiek innym, niż kolana swojego chłopaka Marka Towera - skomentowała Leah typowym dla siebie znudzonym tonem. - Teraz przymierza się do strzału jakoś dłużej niż normalnie, być może olśnił ją zachwycający widok Spella Wooda na tle bramek, ciekawe tylko czy Wood ma wygodne kolana.
- Jordan, proszę komentować mecz! - Do magicznego megafonu dotarł karcący głos profesor McGonagall, podczas gdy Sherry Power wisiała w powietrzu przed pętlami gryfonów, a Spell, niewiadomo dlaczego, spojrzał gdzieś... Zaraz. Na trybuny krukonów?!
   Victoire, która obserwowała wszystko przez lornetkę, upuściła ją prosto na stopę Brendy. Kiedy ją podniosłyśmy, Sherry strzeliła już pierwszego gola.
- I dziesięć punktów dla krukonów... Wooda widocznie coś skonfundowało.
- Też coś - prychnęła Nannah - On po prostu obejrzał się na mnie!
- Ta, jasne! - zareagował natychmiast Jake. - Bo z ciebie taka hot jedenastka...
- Zazdrosny jesteś i tyle - stwierdziła Nannah nie kryjąc zadowolenia tym faktem. - A dlaczego niby nie?
- No właśnie! - Bacy włączyła się do rozmowy - Na przykład we mnie buja się Peter Caldwell, a jest starszy!
- Buja się? W tobie? - Jake popukał się w czoło.
- Patrzył się na mnie! - Bacy dumnie wypięła brzuch. - Podczas kolacji!
- Z obrzydzeniem?
- Z uwielbieniem!
  I wtedy usłyszałyśmy jak Leah mówi :
- O, Nathan Turkey z Gryffindoru chyba wypatrzył już znicza! Leć Indorze, leć!
   Ale już nie dowiedziałyśmy się czy Indor doleciał, ponieważ zobaczyłyśmy, że ku nam przepycha się... Boorack!
- Powziąłem już stosowne postanowienie! - oznajmił, starając się przekrzyczeć krukonów, którzy powstawali z miejsc z wrzaskiem; a jednak Indor nie doleciał.
- Słucham? - Victoire nie dosłyszała.
- Mówię o naszej rozmowie w związku z waszymi stopniami Weasley! - zniecierpliwił się. - Podwyższę wam z powrotem oceny pod warunkiem, że odkupicie mi skradzione składniki...
- Co?!
- Nie tym tonem, panno Glam! Przepraszam, ale niestety brak suszonych listków mięty, włosków kocimiętki, nektaru rzodkiewek słodkowodnych, beozaru w proszku i parściny fatalnie odbija się na mojej pracy! Macie mi to oddać lub odkupić, zwrócić w jakikolwiek sposób, albo czekają was jeszcze gorsze oceny!
   Po czym odszedł, roztrącając uczniów.
- Fatalnie odbija się na jego pracy! - prychnęłam. - A co to za praca? Grzanie tyłka przy kominku?
-... i tłuczek trafił prosto w piękną buźkę Sherry Power!
- NIE! - Mark Tower zerwał się na równe nogi.
- To musiało boleć...
   Ja i Vika spojrzałyśmy na punktację. Na razie remisowaliśmy z Gryffindorem.
- I KOLEJNY GOL DLA GRYFONÓW!
   No nie! Czemu ci durni gryfoni zawsze muszą wygrywać? Spell Wood odegrał taniec radości wokół swoich pętli, a Cecillia Lover gotowała się do kolejnego strzału...
- No i szczęśliwa gwiazda uśmiechnęła się do krukonów, Terry Star obronił... Ej, Francesca Scott chyba dostrzegła znicza, Indor leć za nią!
- Jordan! - zawołała profesor McGonagall. - Zabraniam ci nazywania Turkey'a indorem!
- Ale proszę pani, to jego ksywa, wszyscy tak na niego mówią... No i Steven McRider sfaulował ścigającego krukonów... A i tak na nic to się zdało, Demelza Robins wbiła gola... Dziesięć punktów dla Ravenclawu!
   Wokół nas ludzie powstali z ław, wrzeszcząc z radości i głośno pomstując na McRidera. Podczas tego Demelza strzeliła drugiego gola, a McRider zleciał na ziemię, gdzie pani Hooch najpierw go zwymyślała, a potem zarządziła rzut wolny dla krukonów. Tylko że tym razem Demelza nie miała tyle szczęścia; za to Spell, który przepuścił dwa poprzednie rzuty, teraz popisał się naprawdę widowiskową obroną.
- Yaaaaay! - powiedziała głośno zachwycona Nannah, a Brenda uniosła swego pufka, by lepiej widział.
   Lecz w tym momencie Spella trafiły w rękę aż dwa tłuczki naraz. Wood niebezpiecznie zachwiał się i o mało co nie zleciał ze swojej cudownej miotły.
- Mon Dieu - powiedziała Vika, w czasie gdy Nannah nawet nie zauważyła kontuzji swojego Spella, kłócąc się z Jake'iem czy Spell może się w niej kochać, czy też nie.
- To była akcja tłuczkiem autorstwa Setha Sorensa, pałkarza krukonów. Demelza Robins wbija kolejnego gola... Fajnie tylko, że Wood już kompletnie się do niczego nie nadaje.
- Zawsze można by go zjeść - oblizała się Bacy i wtedy kilka rzeczy wydarzyło się równocześnie: szukający gryfonów złapał znicza z jakieś pięćdziesiąt stóp nad ziemią, Nannah rozpłakała się w głos, a przy nas dosłownie znikąd pojawiły się Fiffie i Dominique, całe zdyszane.
- Szybko, chodźcie!
- Ale...
- No pospieszcie się!
  Ja, Dominique, Victoire i Fiffie wyszłyśmy z trybun, zanim reszta uczniów zdążyła opuścić stadion. Oszołomiona kontrastem między ciszą zalegającą na błoniach a harmiderem panującym na boisku quidditcha, zdążyłam zarejestrować, że nasze młodsze siostry prowadzą nas szybko w stronę Zakazanego Lasu. Co mogło przydarzyć się Cristal, że Fiffie i Domie wyciągnęły nas z meczu w momencie złapania znicza? Dlaczego nie oglądały rozgrywki, tylko siedziały w Kryjówce?
   - O co chodzi? - Victoire zadała pytanie, które drążyło w mojej głowie drogę do odpowiedzi już od jakiegoś czasu.
- Dlaczego nie byłyście na meczu? - dodałam.
- Bo pomyślałyśmy, że skoro i tak wiadomo, że wygrają ci bufoni gryfoni, to idealna okazja, żeby niepostrzeżenie wymknąć się do lasu... - odparła Dominique z trudem przedzierając się przez krzaki.
- Jak dla Julii... idealna okazja na naukę w pustym Zamku - dopowiedziałam.
   Di przytaknęła, po czym zaczęła torować nam drogę przez zarośla do kryjówki naszego jednorożca, którego radosne rżenie roznosiło się aż tutaj.
- Co to? - odezwała się Viki. - Potraktowałyście ją zaklęciem rozweselającym, czy co?
- Przecież wiesz, że to poziom trzeciej klasy... - obruszyła się Di.
   Weszłyśmy do Kryjówki. Ochronne lampiony rozwieszone przez nas na gałęziach sosny dyndały poruszane wiatrem, a przed nami stała Cristal - stała! Na wszystkich czterech nogach!
- Czyli, że to koniec naszej przygody z jednorożcami? - spytałam.
- Niekoniecznie - odparła Victoire z tajemniczą miną.


_______________________________________________



McLaggen, którego coś skonfundowało xD

No to jestem już z wpisem!
To "po majówce" trochę się przedłużyło, a to z winy miliarda zajęć, które dopadły mnie w ostatnim czasie.
Rozdział troszkę fillerowy, ale jednak są tu dwa elementy ważne dla rozwoju fabuły:
Boorack stawia warunki,
no i Cristal czyni postępy w drodze do zdrowia.
( Oczywiście dzięki genialnemu wykonaniu eliksiru przez Pocky... Wcale się nie chwalę w jej imieniu!)
Mam nadzieję, że te dwa czynniki czynią ten rozdział znośnym do przeczytania...
Jeśli chodzi o osoby z klasy Fiffie i Di - Jake'a, Nannę i Bacy - wszystkie występują w Peskipiksi Pesternomi. Spell Wood z resztą też.
A teraz przepraszam za opóźnienia i
DZIĘKUJĘ ZA PONAD

3 OOO WEJŚĆ ❣

oraz za nowe głosy w ankiecie.
Przypominam również o "Uczniach Hogwartu" z lewej strony bloga.
Nie żeby coś xD
*Nox*
~ Tita Pocky

6 komentarzy:

  1. Czeeeeeeeśc!
    Jestem, przeczytałam, komentuję!
    Kompletnie się pogubiłam w tym meczu. Nie ogarniam, który zawodnik, jest który, ale to nic, zaraz kliknę odpowiednią zakładkę i wszystko ogarnę!
    Ten Boorack, jest okropny - kazać im to WSZYSTKO odkupić?!!?!??!
    Ciekawe co wykombinują....
    Odrobinkę mi brakowało Tedda w tym rozdziale, ale należę do raczej cierpliwych osób, więc nie ma tragedii...
    Fajnie, że Cristal już zdrowieje, tylko co Victorie miała na myśli mówiąc "Niekoniecznie " ?????
    Nie wiem, ale mam nadzieję, że dowiem się w miarę szybko!!!!!
    Gratulacje z powodu 3000 wyświetleń - Twój blog jest świetny, więc nie ma się co dziwić!!!
    Do napisania
    MrocznaKosiarka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Quidditch nie jest po to żeby go rozumieć, quidditch jest po to żeby emocje były!
      Odkupić Boorackowi składniki - wydaje się całkiem proste, a jednak wynikną z tego nowe kłopoty... Ale nie spojleruję xD
      Teddy był na trybunach gryfonów, co zrobić. Ale w następnym rozdziale znów się pojawi ;)
      Dziękuję za komentarz i komplement! ~ Tita Pocky

      Usuń
    2. Nic dodać nic ująć. Całkowicie zgadzam się z Kosiarką.
      Ale nazwiska mają świetne :D
      Wiesz ile razy ja wchodziłam na Twojego bloga Panno Pocky żeby sprawdzić czy już jest nowy!? Nie dziwię się, że masz już ponad 3.000
      Mam nadzieję, że wybaczysz żałosny komentarz, ale Mrocza po prostu wszystko mi z ust wyjęła.
      ~ Cameleon

      Usuń
    3. A więc to Ty nabiłaś mi tyle wyświetleń xD
      W takim razie dzięki XD
      I w ogóle dzięki za koment, mimo że Kosiarka wyrzekła Twoją opinię za Ciebie xD
      ~ Tita Pocky

      Usuń
  2. Hejo! :D Super notka. Przechodzę do komentowania.

    Leah wymiata, hah. Dokładnie jak Lee w czasach Harry'ego. A Julia... Nie no, rozwala mnie. Zrób z nią coś więcej, będzie ciekawie! Fajnie opisałaś mecz. Nie każdemu się to udaje, tak więc gratuluję :)

    Teraz czas na mniej przyjemną część - błędy. Kiedy piszesz zdanie i jest:
    - Lubię tę książkę - powiedziała.
    Po "lubię tę książkę" nie ma kropki. Natomiast:
    - Lubię tę książkę. - Założyła sobie kosmyk włosów za ucho.
    Wtedy kropka się pojawia, bo potem jest zdanie, a nie jeden wyraz. Mam nadzieję, że pomogłam. Dopracuj też przecinki. Nie mówię tego złośliwie, oczywiście ;)

    Brakowało mi Teddy'ego, ale na pewno jeszcze będzie go dużo, prawda? I ten Boorack, hehe. No jakvym widziała pewną osobę. (Ze względów bezpieczeństwa nie mówię kogo, bo mnie jeszcze wykryje i ukatrupi.) I w ogóle - super! Pisz dalej, trening czyni mistrza.

    Życzę weny i pozdrawiam cieplutko.

    ~ Marta ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A już się martwiłam, że rzeczywiście coś pokręciłam w tym meczu. Co do zasad interpunkcyjnych to znam je, dlatego byłabym wdzięczna, gdybyś wskazała konkretny fragment z błędem... Co do przecinków, mogło mi kilka uciec ponieważ część rozdziału pisałam na telefonie, chociaż nie ukrywam, że nigdy nie byłam asem interpunkcji, ale nauczenie się oddzielania poszczególnych wypowiedzeń w zdaniu ostatnimi czasy znacznie ułatwiło mi tę sztukę.
      Aczkolwiek jako hiperpoprawna osoba jeżeli chodzi o j. polski - dziękuję za zwrócenie uwagi, to dla mnie ważne co muszę poprawić.
      Julia jeszcze będzie, także nie należy się martwić XD Teddy zresztą również. Leah Jordan to córka Lee Jordana także... Cieszę się, że dostrzegasz podobieństwo xD A co do osoby, którą przypomina Ci Boorack... Chyba też wolę nie wiedzieć kto to jest w realu XD
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam ~ Tita Pocky

      Usuń

Jeżeli sądzisz, że w dobie komputerów sztuka komentowania zanikła... (zwłaszcza wśród czytelników), to niezawodny znak, że jesteś
MUGOLEM❣