środa, 29 lipca 2015

20. Walentynki

 14. 02. 2013 r. CZWARTEK

    Ale oczywiście obrażalstwo Brendy nie trwało długo. W środę, po raz pierwszy od dwóch tygodni poszłyśmy do Cristal, czego nie robiłyśmy z powodu kiepskiej pogody i czego odradzałyśmy także Fiffie i Domie (chociaż i tak nas nie słuchały). I zgadnijcie, co znalazłyśmy w Kryjówce? Pufka Brendy! Więc oddałyśmy go jej, bo już miałyśmy dosyć tej ciężkiej atmosfery w dormitorium, gdzie Lisa ciągle czyniła nam aluzje do zgody, a Julia napełniała powietrze swoją pogardliwą obojętnością wobec wszystkiego, co nie wiązało się z pracą domową dla Flitwicka, którą zadał w zeszły wtorek.
   Swoją drogą, ciekawe co Brenda zrobiła Fiffie i Di, że postanowiły jej tak dopiec.
   Kiedy dzisiaj obudziłam się rano, Victoire jak zwykle już siedziała na swoim łóżku. Rozejrzałam się po sypialni by zobaczyć, kto jeszcze śpi. Julia już wstała i właśnie wykonywała swoją pierwszą czynność zaraz po przebudzeniu, czyli gruntownie sprawdzała, czy wczoraj wieczorem dobrze spakowała się na dzisiejsze lekcje. Lisa nadal spała, jak zwykle zawinięta w kołdrę jak w kokonie, natomiast Brenda usiłowała wywabić swojego pufka spod łóżka, który od wyjścia z Zakazanego Lasu popiskiwał ze strachu na wszystko naokoło.
   - No, to którego dzisiaj mamy...? - przeciągnęłam się i spojrzałam na kalendarz z ruchomymi jednorożcami, wiszący tuż nad wyjątkowo udaną karykaturą Booracka. - Co? To już czternastego?
- No - powiedziała Vicky tak pogodnym tonem, że jakby przenieść go teraz na dwór, to cały śnieg by stopniał.
- Co?! - Brenda wystawiła głowę spod łóżka. - Dzisiaj czternastego?!
- No - powtórzyła znowu Vi z promiennym uśmiechem, co na Brendę podziałało jak balsam.
- Jeju, dzięki, że mi przypomniałaś przyjaciółko! Zupełnie zapomniałam!
- Tak, to całkiem zrozumiałe, kiedy zaginie człowiekowi pufek i tak dalej... - Usiadłam na brzegu łóżka i spojrzałam na Victę. - A ty co się tak cieszysz? Ja na twoim miejscu już bym się chowała na dnie jeziora...
- Przecież jezioro zamarzło. - Victoire zachichotała. - Musisz wymyślić coś innego.
- No to ewentualnie pod łóżkiem - rzekłam, zerkając ukradkiem na Brendę, która wyciągała rękę po pufka, wciąż nie mogąc go dosięgnąć.
- Nie, po prostu miałam taki sen...
- Sen?! - Brenda znowu wystawiła łeb spod łóżka tak gwałtownie, że się walnęła. - Sny są prorocze! Kiedy w ogóle będziemy przerabiać sny na wróżbiarstwie...?
- Na poziomie Standardowych Umiejętności Magicznych - powiedziała automatycznie Julia, która wprawdzie nie chodziła na wróżbiarstwo, ale zdawała się wiedzieć wszystko na temat programu nauczania na całe siedem lat szkoły ze wszystkich przedmiotów.
- Czyli dopiero w piątej klasie? - jęknęła Brenda z rozczarowaniem, ale zaraz zamilkła, tak samo jak ja i Victa. Ponieważ Julia wyjęła teraz z kufra dwa ze swoich grzecznych sweterków i wybierała co włożyć, a był to widok tak niezwykły, że nie sposób było nie zaniemówić.
- Julia...? - zapytała, podejrzliwie mrużąc oczy Brenda. - Co ty właściwie robisz?
- Wybieram sweterek, a co?
- Ale dzisiaj ubieramy szaty szkolne - przypomniałam jej, a Julia z takim rozmachem złapała się za głowę, że aż chlasnęło.
- Ach, no tak! Jak mogłam zapomnieć...??
- Może się zakochałaś? - rzuciła Vika lekkim tonem piórka na wietrze.
- Cooo? - oburzyła się Julia, a jej twarz pokryła się ciemnym rumieńcem. - Ja nie mam czasu na takie głupoty!
- No, to tak samo jak ja - mruknęłam.
   Brenda tylko prychnęła z niedowierzaniem.
- A ja właśnie mam czas i co, założę się, że ja pierwsza będę mieć chłopaka! - zaperzyła się.
- Wiesz, chyba musisz trochę przeczyścić swoje Wewnętrzne Oko, bo coś ci się chyba pomyliło - zachichotałam cicho.
- Też coś! - Brenda chyba na moment zapomniała nawet o swoim pufku. - Jak chcecie, mogę wam wywróżyć, co czeka was w przyszłości...
- No to wróż - oświadczyła Vi, niedbale wystawiając rękę w jej stronę, a Brenda natychmiast przyskoczyła do jej dłoni.
- Hmmm... tak... tak... - zaczęła mruczeć. - Cóż... Masz bardzo zadbane paznokcie!
- Merci! - Victa wyszczerzyła zęby.
- Och, masz widoczny znak z linii papilarnych, dokładnie na Wzgórku Wenus! - podnieciła się Brenda. - Zaraz... Co to jest...?
   Ale w tym momencie Julia weszła między nie.
- Dość tych bzdur! - zarządziła tonem bardzo przypominającym głos profesor McGonagall. - Teraz Brenda łaskawie mi wywróży, gdzie jest moje wypracowanie dla Flitwicka?!
- A skąd ja mam wiedzieć, gdzie jest ta twoja durna praca?! - obruszyła się Brenda.
- Nie bądź idiotką, a kto wczoraj ją ukradł żeby spisać?!
- Przecież mi ją zabrałaś!
   I w tym momencie obudziła się Lisa i usiadła na łóżku z zaklejonymi oczami i cała potargana.
   Julia podeszła do niej dwoma długimi krokami.
- Gdzie jest moja praca na zaklęcia?!
- Co?... Jak?... Gdzie?...
- Świetnie! - Julia znowu spojrzała na Brendę cała rozwścieczona. - Przez ciebie będę musiała to pisać od początku, dziękuję ci bardzo! - Po czym porwała swoją kosmetyczkę i wypadła do łazienki, trzaskając drzwiami.
- Praca z zaklęć? - zamruczała Lisa, przecierając oczy. - Jaka praca?
- Ta na Walentego.
- A który dzisiaj?
- No... Walentego!
- Walentego?...! - Lisa jęknęła, po czym z powrotem padła na poduszki. - O, nie...!
   Ja i Victoire tylko spojrzałyśmy po sobie nic nie mówiąc, po czym poszłyśmy się umyć i ubrać.
   Potem ja, Victa i (oczywiście) Brenda udałyśmy się do Wielkiej Sali na śniadanie. Im dalej szłyśmy wzdłuż stołu, tym więcej głów obracało się za Vicky, o czym ja i Brenda mogłyśmy tylko pomarzyć za jej plecami. W końcu usiadłyśmy na samym końcu stołu, czyli najbliżej nauczycieli. Mimowolny dreszcz przebiegł mi po karku, kiedy wyczułam na sobie wzrok Booracka. Szybko zajęłyśmy miejsca, a Brenda od razu zaczęła przysuwać sobie wszystkie półmiski, które miała w zasięgu rąk.
   - Głupia Julia! - piekliła się, mówiąc do nas z pełnymi ustami, wciąż pochłaniając owsiankę i grzane parówki równocześnie. - To nie ja ukradłam jej durną pracę, a ta się drze...
- Brenda... - zaczęła ostrożnie Vi. - Naprawdę nie musisz jeść tak szybko!
- Muszę! - powiedziała Brenda, popijając szybko sokiem z dyni. - Bo jak przyleci poczta, to stratuje wszystko co jest na stole!
   Spojrzałam na nią, a potem na swój talerz. W sumie, Brenda ma rację... Zaczęłam więc jeść jajko sadzone trochę szybciej niż poprzednio.
- Hmmm... - mruknęła Vika, w zamyśleniu rysując widelcem po pustym talerzu. - W zasadzie nie jestem głodna... Chyba pójdę...
- Co? Dostrzegłaś już pierwszą sowę? - zażartowałam, ale w tym momencie ucichłam, bo... naprawdę dostrzegłam pierwszą sowę, która leciała prosto na nas!
- Och...! - wymsknęło się Brendzie, po czym prędko zabrała swoją owsiankę i talerz z kiełbaskami ze stołu, ale i tak na nic to się zdało, bo sowa przewróciła jej sok, wystawiając nóżkę z listem w stronę Victy.
- No? Od kogo to? - spytałam. - Kto wygrał w tym roku Konkurs Na Najszybszą Walentynkę?
- To... to... - Vika odwiązała kopertę od nóżki sowy i otworzyła ją. - To Puchon Kevin!
- Co?! - wrzasnęła Brenda.
- I popatrz, co napisał...! - westchnęła Vicky, ale już się nie dowiedziałam co takiego zawierało wyznanie Puchona Kevina, bo na stole wylądował właśnie spory puchacz i dwie szkolne płomykówki, z których jedna wylądowała w owsiance Brendy, dopiero co postawioną przez nią na stole.
- Mogę...? - spytałam, po czym wzięłam w ręce list doręczony przez puchacza. - Hej, to od Iva! Zaraz... Brenda, to do ciebie!
- Co?! - Brenda opluła się swoim sokiem.
- No! - rzekłam, podając jej kartkę, którą ona natychmiast zaczęła ze wszystkich stron oglądać.
   Tymczasem Victa wyjęła list płomykówki z owsianki.
- Ojej - powiedziała, podnosząc kopertę całą ociekającą mlekiem. - Chyba się rozmazało...
   Wyjęła różdżkę i zaczęła osuszać list. Po chwili udało jej się wydobyć ze środka kartkę, na której litery tańczyły przed oczami rozmazane w fantazyjne morze z wyschniętego mleka.
- Może uda się odczytać chociaż podpis? - podsunęła Brenda z nadzieją, skończywszy kontemplować kartkę od Iva.
- "S"... "g"...? Nie, chyba "p"...
- Spell! - krzyknęłam tak głośno, że kilka osób się na mnie spojrzało. Szybko ściszyłam głos. - To kartka od Spella!
- Nawet jeśli... i tak nic nie da się odczytać... - stwierdziła Vi, odkładając kartkę na bok. Teraz sprawdziła list drugiej płomykówki. - O, to od Quirke'a!
- Cooo?! - Brenda aż upuściła swój puchar, ponownie go wylewając.
   Victoire zaczęła czytać, a im dalej czytała, tym jej oczy robiły się większe i większe. Tymczasem wszystko zagłuszył szum skrzydeł i brzdęk naczyń tratowanych przez sowy, które przyleciały tu z kolejnymi kartkami.
   Wzięłam jedną z nich i otworzyłam ją. Pisało tam:

   Droga Victoire. 
    Przede wszystkim, co u Ciebie? Piszę ten list, bo Cię lubię. Ale tak bardzo Cię lubię. I jesteś świetna. Naprawdę świetna. No więc bardzo Cię lubię. A teraz muszę już kończyć, bo idę uratować Booracka z jeziora. Cześć.
   Peter Caldwell 

   "Uratować Booracka z jeziora"?! Cóż, chyba trochę go poniosło... Otworzyłam kolejną kopertę, a ona natychmiast wrzasnęła na całą salę ochrypłym śpiewem:
- MA OCZY NIEBIESKIE JAK WĄTROBA DROZDA 
JEJ WŁOSY SREBRNE JAK STARUCHYYYYY 
BYŁABYŚ DLA MNIE JAK DLA KOTLETA SOS
ALBO JAK SIERP DLA KOSTUCHYYYYY!!!
    Cała Wielka Sala ryknęła śmiechem. Najgorsze było to, że wszyscy gapili się na mnie, chociaż to nie ja miałam oczy niebieskie jak wątroba drozda, ni włosów staruchy.
   Victoire przerwała lekturę listu Quirke'a.
   - A to co miało być?! - wydyszała.
- Nie wiem - powiedziałam spłoszona, jak najprędzej wywalając śpiewającą walentynkę do stołu puchonów, gdzie natychmiast złapał ją Crister.
- Popatrz co pisze Quirke - rzekła Victa z posępnym uśmieszkiem, po czym podała mi list.

   Victoire, tak na początek żeby było jasne i abyś nie utwierdziła się w błędnej informacji, ponieważ bynajmniej nie piszę tego listu, bo się w Tobie COKOLWIEK. Piszę tylko dlatego, że to Seth w Tobie WIESZ i tak jakby stwierdziłem, że powinnaś być świadoma tego iż Twoje drobne zachowania mogą wywołać u niego stałe wahania i zaburzenia psychiczne, zwłaszcza, że ta nazwijmy to CHOROBA, w którą popadł, jest wbrew wszelkiej zrozumiałej dla ludzkości logice i et ceatera, et ceatera. Wprawdzie gdy to odkryłem niezawodną drogą dedukcji, Seth kazał mi nikomu tego nie wyjawiać, ale ponieważ nie napisałem Ci tego wprost i robię to tylko z przykrego obowiązku dla jego dobra, czuję się usprawiedliwiony i vice versa, Ty również czuj się usprawiedliwiona. 
   Quirke Simpson 

   - No nieźle - stwierdziłam, odkładając list, który natychmiast porwała Brenda. Ale już nic więcej nie powiedziałam, bo w czasie gdy czytałam, przyleciało jeszcze z jakieś dziesięć sów.
   - Od kogo to? - spytałam Vikę o list, który właśnie czytała.
- Phie! Posłuchaj: "Tak naprawdę się w Tobie nie bujam, ale założyłem się z kumplem o dziesięć galeonów, że napiszę walentynkę do najładniejszej dziewczyny w szkole, wiec dzięki, że mogłem się trochę wzbogacić"!
- A popatrzcie, co pisze ten! - zawołała Brenda, która dołączyła się do czytania kartek Vi. - "Zakochałem się w Tobie w zeszły wtorek i już oszalałem jak wariat"...
- A można oszaleć jak NIE wariat? - przerwała jej nieuważnie Victoire, przeglądając kilka różowych laurek.
- I zobaczcie, jak się podpisał! - podjarała się Brenda. - "Tajemniczy Wielbiciel"...
- Tsa, od zeszłego wtorku - mruknęłam.
- O, a ten napisał nawet własny wiersz!
   Victoire podniosła wzrok znad laurek.
- No to przeczytaj nam list tego poety!
   Brenda wzięła głęboki oddech.
- Twoje oczy są jak fiołki, 
Twoje usta jak maliny 
Od Ciebie nie kocham bardziej 
Żadnej innej dziewczyny! 
- No, już lepsze od tej piosenki - zachichotałam, zerkając na stół Hufflepuffu, gdzie Paczka Puchonów wyśpiewywała w niebogłosy Ma oczy niebieskie jak wątroba drozda, dopóki profesor Longbottom ich nie uspokoił.
- A to... to... Pocky, to do ciebie! - zawołała Vi.
- Co?! - krzyknęłam, upuszczając widelec na swój pusty talerz. - Jak to...
- A tak to! - zawrzasnęła Brenda, wlepiając we mnie swoje ciekawskie ślepia.
   Po prostu oniemiałam. Victoire podała mi zwykłą, pergaminową kopertę. Jeszcze nigdy, w całej swojej karierze szkolnej nic nie dostałam, a tu nagle... Szybko rozerwałam kopertę i wyjęłam list.
- No i od kogo to? - zakrzyknęła natychmiast Brenda.
- Brenda, uspokój się - powiedziała spokojnie Vi, z zadowolonym uśmieszkiem powracając do przeglądania swoich kartek. - Daj jej przeczytać!
   Spojrzałam na pergamin. Widać było, że jego treść była nabazgrana w pośpiechu, nawet nie było nagłówka.

   Doszedłem do wniosku, że ani ja nie powinienem się na Ciebie obrażać, ani Ty nie powinnaś bać się ze mną rozmawiać. Co było - minęło i nie wracajmy już do tego. 

   Podpisu nie było.
   - I co? - zapytała Brenda, gdy tylko podniosłam wzrok znad pergaminu. - Od kogo to?
- W zasadzie to... nie wiem...
   I wtedy podszedł do nas Spell Wood.
- Victoire, dostałaś mój list?
   Victa szybko omiotła wzrokiem mieszaninę listów, sów, ich pierza i jedzenia na stole. W końcu znalazła list Spella porzucony na podłodze.
   Prędko go podniosła.
- No tak... tylko, że... wpadł do owsianki Brendy...
   Spell wziął od niej list cały w mleku.
- Hm. - Wyraźnie się nachmurzył. - W każdym razie, chciałem cię przeprosić...
   No tak. Spell przecież już od poniedziałku był wkurzony na Vi za to, że najpierw zaprosiła go na swoje urodziny, a potem zamknęła się z nami w dormitorium, a on musiał być świadkiem awantury urządzonej przez Sherry Power. A teraz ją za to przepraszał, chociaż to ona przepraszała go już od początku.
- Ach, nie ma sprawy - mruknęła Vicky.
   Spell uśmiechnął się do niej, choć nie jestem pewna czy szczerze a nie wymuszenie, po czym wrócił do stołu gryfonów.
- No więc od kogo to? - dociekała Brenda.
- Już mówiłam, że nie wiem!
   Ale w tym momencie do Brendy podeszła Sandra, cała w gilach i łzach.
- P-P-Peter mi nic nieeeeeee daaaaaał!!!
   Po czym zaczęły płakać i się ściskać. Victoire, korzystając z hałasu jaki wciąż czyniła Sandra, nachyliła się w moją stronę.
- Nie ma podpisu?
- Nie.
- Ale może domyślasz się z treści listu?
   Zastanowiłam się. A jeśli Simon obraził się na mnie za to, że mu odmówiłam na Sylwestrze? W każdym razie jeśli to on mi to przysłał, to miał rację, bo bałam się z nim rozmawiać.
- Nie wiem - powiedziałam więc tylko, spoglądając na swoją kopertę z nabazgrolonymi literami "P.G." jak "Pauline Glam".
   Victoire wzruszyła ramionami, po czym odwiązała z nóżki sowy ostatni list.
- O! - zawołała, najwyraźniej po raz pierwszy szczerze ucieszona. - To od Teddy'ego!
- Dla ciebie?
- Eee... w zasadzie to nie wiem... - I otworzyła go.
   Szybko zajrzałam jej przez ramię.

   Victoire, piszę dlatego, że nie mogę spełnić dzisiaj Śniadaniowej Tradycji, bo od razu wszyscy zaczęliby gadać, zwłaszcza, że przy Twoim miejscu siedzi Brenda Pussycat, więc wolałbym nie ryzykować. Możesz uznać ten liścik za walentynkę, w każdym razie ja nie mam nic przeciwko temu. Pozwól jednak, że zamiast wyrazów miłości, prześlę Ci bardziej konkretną propozycję - skoro w ten weekend jest Hogsmeade, to mam nadzieję, że weźmiesz pod uwagę moją kandydaturę! Oczywiście Pocky może zabrać się z nami w roli przyzwoitki - naturalnie jeżeli nie ma już własnych planów, związanych ze świętem naszego drogieeeego Walentego. A więc. Jak chcesz. 
   T.

   - Świetnie! - powiedziała Vi. - To co, idziemy?
- No - przytaknęłam, po czym wstałyśmy. W czasie gdy Vika zbierała swoje kartki, ja rozejrzałam się po Wielkiej Sali. Nigdzie nie było takiego harmideru z sowami jak na naszym kawałku stołu, no, może poza jeszcze jednym miejscem przy stole krukonów, gdzie siedziała Dominique. Podeszłyśmy do drzwi Wielkiej Sali, gdzie jak zwykle zrobił się korek i trzeba było czekać na przejście. Kiedy w końcu udało nam się przedostać do sali wejściowej, zatrzymał nas jakiś krukon z czwartej klasy (chyba ten co mnie zaprosił na Sylwestrze), razem z kędzierzawą przyjaciółką Sary Croft.
   - Czy ty jesteś Pauline Glam? - spytał się mnie chłopak.
- No... tak - powiedziałam, zdziwiona.
- Czy dostałaś taki list z literami "P.G."? - zapytała przyjaciółka Sary. - Bo chyba zaszła jakaś pomyłka.
   Pomyłka? O, nie! To ja przez parę minut byłam prawie pewna, że to był list od Simona, a to była pomyłka? Teraz sobie przypomniałam. Przecież przyjaciółka Sary Croft nazywała się Pamella Goldson... A więc stąd te "P.G.". No i znowu klapa z Walentynek.... Jak zwykle.
- Tak, dostałam go - powiedziałam, zażenowana.
- A przeczytałaś go?
- No tak... Myślałam, że to do mnie.
- To możesz mi go oddać? - zapytała Pamella.
- Tak... Jasne...
   Podałam jej kopertę, na której cały czas mocno zaciskałam palce. Pamella wzięła go i zaczęła czytać, po czym rzuciła się chłopakowi na szyję.
- Och, Tim!
   Victoire, wyczuwając moje zakłopotanie, złapała mnie za rękaw i szybko się ulotniłyśmy. Po chwili wśród grupek uczniów wychodzących z Wielkiej Sali, dostrzegłyśmy zieloną czuprynę Teda.
- To co? - spytał się. - Idziemy w weekend do Hogsmeade?
   Ale w tym momencie drogę zaskoczył nam Peter, cały czerwony na twarzy i dziwnie zaaferowany. Co szczególnie nas zaskoczyło, niewiadomo dlaczego był cały mokry, a w ręku dzierżył... Poduchę Pierdziuchę należącą do Bacy,  którą wytrzasnął niewiadomo skąd.
- Vicky! - zawrzasnął. - Dostałaś walentynkę? Przeczytałaś ją? Pójdziemy razem do Hogsmeade?
- T-tak... - wyjąkała Vicky, chyba sama nie bardzo wiedząc, na które z jego pytań właściwie odpowiada.
   Peter o mało co nie skoczył w górę.
- Świetnie! Wiedziałem, że się zgodzisz!
   Po czym tak szybko jak się przy nas zjawił, tak też zniknął. Victoire powoli przechodziła do siebie.
- O, Mon Dieu... Co mu się stało? Dlaczego był mokry? I skąd wytrzasnął tą okropną poduszkę Bacy?
- Zdajesz sobie sprawę, że właśnie umówiłaś się z nim na randkę? - zachichotał Teddy.
- Ja? - spytała Vi oszołomiona, spojrzała na niego, po czym się zaczerwieniła. A ja pomyślałam, że już chyba zaczęła trochę żałować swojej szybkiej decyzji.
   
                                 


Muszę Wam wyznać, że ostatnimi czasy wszystko sprzymierzyło się przeciwko mnie, tak że nie wiedziałam nawet, czy wyrobię się z tym wpisem przed końcem miesiąca. 
Na szczęście udało się! 
Mam nadzieję, że nie daremny był mój trud. 
Piszcie! 

Nox/*

~ Tita Pocky 



8 komentarzy:

  1. Czeeeeść!
    Długość tego wpisu jak dla mnie idealna!
    I wpis też taki wesoły, ale ja osobiście nie przepadam za Walentynkami, jakoś tak nie bardzo czuję te klimaty....
    Tylko pozazdrościć Victorie tylu wielbicieli, że uhhhuuuu
    A Pocky to mi strasznie szkoda, bo dostała jedną walentynkę i jeszcze się okazuje, że to nie do niej, naprawdę smutne!
    Fajnie, że teraz rozdziały są u Ciebie częściej!
    Do napisania
    ~MrocznaKosiarka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, to ja też nie bardzo czuję klimaty Walentynek xD A Pocky już tradycyjnie ma pecha przy każdej takiej okazji... Co do częstotliwości wpisów: teraz są wakacje, ale po nich zaczynam liceum... Więc na wszelki wypadek zbytnio się nie przyzwyczajajcie ;-;
      Do napisania! ~ Tita Pocky

      Usuń
  2. Hej, już nawet nie pamiętam czy juz u Ciebie komentowałam czy nie. No dobra nie ważne.
    Jak szkoda mi Pocky... No ale gdy ma się za przyjaciółkę takiego kogoś jak Vi to chyba można się przyzwyczaić że tylko na tą drugą zwracają uwagę ludzie :-/
    Ciekawe jak to będzie na wyjściu.. Chyba "Cudowny Pan T" będzie musiał iść z Pocky przyglądać się jak Vi męczy się na randce :-/
    Mnóstwa weny i czasu na pisanie życzę, do następnego :)
    incaligo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie komentowałaś, albo może po prostu nie podałaś wcześniej swojej nazwy... W każdym razie dziękuję za komentarz ❤ A co do "Cudownego Pana T" i jego akcji... Haha, zaspojleruję jeśli powiem, że zgadłaś xd
      Do następnego! ~ Tita Pocky

      Usuń
  3. Wooooooo
    Nieźle.
    Współczuję Pocky - w końcu dostałą walentynkę, a okazało się, że jest dla kogoś innego ;(
    Skomentowałabym jakoś inaczej, ale jestem tak spóźniona z rozdziałem że zapewne chcecie mnie już zabić.
    Pa!
    Pozdrawiam, weny życzę! :*
    ~Wikkusia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A spiesz się spiesz, ja tu cały czas czekam!
      Dzięki za komentarz ^^ ~ Tita Pocky

      Usuń
  4. Jakoś mało Walentynkowe te Walentynki. I zaczyna mnie już wkużać to, że Pocky zawsze jest gorsza!
    No i co z naszym jednorożcem? Jak się miewa Cristal? A no i chciałabym zobaczyć "wykątkowo udaną karykaturę buraka" ;)
    To niestety byłoby na tyle bo za dużo się w tym wpisie nie działo
    ~ Cameleon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie mam zbytniego doświadczenia walentynkowego xd Ale skoro Victoire dostała dwieście walentynek, to dla mnie już całkiem wystarczy...
      Cristal pojawi się w końcu w rozdziale 21 *ups, spojler*
      A nie działo się za wiele, bo w poprzednim wpisie działo się aż za dużo! Ostrzegałam przed tym...
      ~ Tita Pocky

      Usuń

Jeżeli sądzisz, że w dobie komputerów sztuka komentowania zanikła... (zwłaszcza wśród czytelników), to niezawodny znak, że jesteś
MUGOLEM❣